Dużo z Was pyta, co skłoniło mnie do obcięcia włosów. Oczywiście nie myślcie sobie, że to było takie łatwe. Z włosów do pasa (a raczej z resztek włosów, pojedynczych, pokruszonych kosmyków) zostały zdrowe, błyszczące włosy do ramion. Przed ostateczną decyzją ścięcia, sukcesywnie podcinałam je sama, żeby nie przeżyć szoku, haha. Samodzielne strzyżenie zakończyłam na pewnym etapie twierdząc, że szkoda na to czasu, bo tak czy siak moje włosy trzeba będzie znacznie skrócić i nic mi nie da obcinanie co tydzień po dwa centymetry. I tu udałam się do Paulinki, która je uratowała:
Dziewczyny! Po pierwsze: nie ma szans, żeby uratować mega zniszczone, pokruszone włosy. Po drugie: podstawowym krokiem w stronę zapuszczania zdrowych, ładnych włosów jest ich podcięcie! Dopóki ich nie zetniecie będą śniły się Wam po nocach. Dopiero po ścięciu uszkodzonych włosów możemy zacząć je zapuszczać i świadomie pielęgnować.
Na tym zdjęciu wyraźnie widać gdzie trzeba było je ciachnąć.
Przy skracaniu zdecydowałam się na koloryzację, podoba mi się jak włosy odrastając tworzą ładne, naturalne ombre.
Przed rozpoczęciem świadomej pielęgnacji musicie dowiedzieć się jakie właściwie są Wasze włosy. Moje mimo tego że nie są zniszczone należą do grupy włosów suchych z wyraźną tendencją do puszenia się.
Jak obecnie dbam o włosy i jakich kosmetyków używam?
1) MYCIE:
Myję włosy codziennie, czasem zdarza mi się myć je co dwa dni. Nie jest prawdą, że włosy powinnyśmy myć dwa razy w tygodniu. Myjmy włosy wtedy, kiedy tego potrzebują. Nie wyobrażam sobie spania i chodzenia kilka dni z resztkami lakieru czy pianki na włosach. Do mycia używam szamponu, którego nie zamieniłabym na żaden inny:
Szampon jest bardzo wydajny, dwa kliknięcia w zupełności wystarczają mi na umycie włosów. Jest to kosmetyk profesjonalny, który nie odstrasza ceną. Możecie poczytać o nim więcej TU.
2) ODŻYWIANIE:
Po każdym myciu, na osuszone ręcznikiem włosy nakładam na minimum 5 minut odżywkę tej samej firmy, którą znajdziecie TU.
Pewnie wiele z Was słyszało o olejowaniu włosów: na sucho, na mokro, przed myciem, po myciu, itd. Wymyślne sposoby nie są dla mnie. Jak sobie z tym radzę? Na noc lub w każdej wolnej chwili gdy wiem, że nie będę już wychodziła z domu nakładam na suche włosy olej kokosowy (oczywiście NIERAFINOWANY!) i związuję włosy w koczka. Mogę polecić Wam ten olej:
Po każdym myciu przy rozczesywaniu włosów używam odżywki w sprayu, obecnie najbardziej przypasowała mi ta:
OKRESOWO (w moim przypadku po lecie), gdy widzę, że włosy zaczynają wypadać stosuję znaną Wam na 100% wcierkę Jantar. Nie używam jej non stop, aby nie przyzwyczaić skóry głowy.
3) ZABEZPIECZANIE I WYGŁADZANIE:
Do zabezpieczania włosów przed uszkodzeniami używam zamiennie kilku kosmetyków. Bardzo małą ilość rozcieram w ręce i nakładam zarówno na mokre i suche włosy (moje wymagają dużego dociążenia). O pierwszym cudzie więcej informacji znajdziecie TU.
Stosuję zamiennie z:
Te kosmetyki kupiłam w Meksyku, nie mogę znaleźć ich nigdzie w internecie ani w sklepach, boję się pomyśleć, co będzie jak mi się skończą.
Spray przed prostowaniem/kręceniem włosów:
Ten płyn chroni włosy przed działaniem promieni UV, używam go przed plażowaniem.
4) SUSZENIE, PROSTOWANIE, KRĘCENIE:
Włosów prawie nigdy nie suszę. Zdarza mi się to maksymalnie raz w miesiącu, używam wtedy zimnego nawiewu w suszarce.
Kręcę i prostuję włosy dwa, trzy razy w miesiącu. Zawsze poprzedzam stylizację termoochronnym preparatem.
A jak moje włosy wyglądają bezpośrednio po umyciu jedynie szamponem, zero odżywek, silikonów i serum? Tak:
BUZIAKI!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz